Przykład z życia wzięty
Tu wszystko zależy od nas dorosłych i nie ma się co oglądać na pomoc policji czy innych instytucji. Podam Wam swój przykład.
Któregoś pięknego dnia pomimo ustalonego kontaktu, ojciec jedzie na tyle wcześnie do placówek odebrać dzieci, żebym ja ich nie odebrała, przyjeżdżam do placówki a Panie zdziwione, zmieszane, zdezorientowane, postawione w bardzo głupiej i niezręcznej sytuacji (jakby nie było to już jest wciąganie osób trzecich we własne problemy), dzwonie na policję i co słyszę?, czy ojciec jest pozbawiony praw rodzicielskich?, odpowiadam, że nie…
…no to my tu nie pomożemy…
To są sytuacje straszne, nie mające pozytywnego przełożenia na załagodzenie Waszego konfliktu i dawania w tym wszystkim poczucia bezpieczeństwa dzieciom. Bez względu na to czy macie ustalone kontakty sądownie czy na zasadzie swojej umowy, to warto ich przestrzegać. Jeśli wzajemnie zachwiejecie swoje zaufanie w stosunku do kontaktów z dziećmi, będzie Wam trudno, czasami nawet bardzo trudno funkcjonować…, może nie dziś ale za jakiś czas. Jeśli będziecie się oszukiwać, robić po złości, to pozytywna współpraca na linii rodzic- rodzić może zostać tak zachwiana, że ciężko będzie współpracować w kwestii dzieci, które jeszcze przez kilka lub kilkanaście lat będą pod Wasz opieką.
Prócz tego, że życie jest tu i teraz, to jest też przyszłość. Nie możemy też traktować dzieci na zasadzie, że jak mi się znudzi dzisiejszy kontakt albo dziecko będzie marudne to odwiozę go do matki czy ojca (w zależności przy którym rodzicu ma miejsce zamieszkania) bez względu na wszystko. Nie może być tak, że jeden rodzic, drugiego rodzica traktuje jak stację benzynową otwartą 24 godziny na dobę, każdego dnia w roku z pełną gotowością na przyjęcie „dostawy”. W ten sposób nie budujemy pozytywnych relacji a i kręcimy sami na siebie bata, bo dzieci to wszystko obserwują i w pewnym momencie może obrócić się to przeciwko nam.
„Mam dzieci, mam władzę”
Ostatnio często słyszy się o tym w mediach, że ten rodzic z którym dzieci przebywają na stałe jest jakby na wygranej pozycji. Nie da się nie zauważyć, że na pewno ma przewagę, zwłaszcza jeśli jest niedojrzały emocjonalnie i nie potrafi rozróżnić konfliktu pomiędzy dorosłymi a potrzebami własnych dzieci. Najłatwiej jest takiej osobie manipulować dziećmi, żeby pokazać kto tu „rządzi”. Tylko takie zachowania, także uczą dzieci jak traktować innych i jak nie mieć szacunku do własnych rodziców, pamiętając, że dzieci dorastają i w pewnym momencie mogą nam „wygarnąć” to jak postępowaliśmy i przez nasze zachowania one coś straciły w relacji z drugim rodzicem lub w ogóle straciły, jeśli chodzi o postrzeganie pewnych spraw lub budowanie relacji z ludźmi na wielu płaszczyznach. Chylę czoła wszystkim tym, którzy pomimo małżeńskiego konfliktu, potrafili dzieci odseparować od patosytuacji.
Rozwód a dzieci – zmiana na resztę życia
Wiele jest takich sytuacji, gdzie jeden rodzic zajmuje się dziećmi i domem (nie, nie siedział w domu – nie mylić, ponieważ praca w domu także nie jest łatwa), przez co nie mógł podjąć „normalnej” pracy a drugi rodzic pracuje, realizując swoje plany, marzenia, znajdując w tym wszystkim czas dla siebie i „odrobinę” spokoju. Dochodzi do rozpadu małżeństwa. Bywa też tak, że jeden z rodziców znika i pojawia się po jakimś czasie (kilka miesięcy lub kilka lat). Co wtedy?
Ciężko jest się odnaleźć w nowej sytuacji, zwłaszcza że rodzic, który nie wykazywał do tej pory zainteresowania, nagle chce mieć bardzo szeroki kontakt z dziećmi. Co robić?, szok!… no szok, ale trzeba ochłonąć i przemyśleć parę rzeczy, aby rozwiązać problem. Każda sytuacja w której żadne z rodziców nie ma odebranych praw rodzicielskich, nie doszło do rażących naruszeń, warta jest podjęcia przemyśleń. Dlaczego? Dlatego, że życie jest przewrotne, dzisiaj jest dobrze ale co będzie jutro?, za tydzień?, za rok?. Tego nikt nie wie. Życie nie kończy się tu i teraz (a może), od nas zależy, czy nasze dzieci w dorosłym życiu nam podziękują za to jak podeszliśmy do sprawy.
Wasz rózwód to nie tylko przykładowe 2 lata w sądzie. Dla dzieci to zmiana na resztę życia.
Zadajcie sobie pytania i odpowiedzcie uczciwe:
- jak mogą się czuć moje dzieci (czyli jak Ty byś się czuła/ czuł będąc tym dzieckiem)?,
- czy moje dzieci wyrażają chęć na kontakt z drugim rodzicem?
- co jeśli mnie zabraknie i trafi do byłego męża / żony?
- jak moje zachowanie będzie odbierane przez moje dziecko w przyszłości?
Temat dzieci w kontekście rozwodu jest złożony i bardzo indywidualny. Niestety. A może Wy macie jakieś przemyślenia i doświadczenia w tym temacie? Tak na przestrogę albo pokrzepienie?